czwartek, 24 marca 2016

Grypa żołądkowa nie pozdrawia.

Od dwóch dni jestem na głodówce. Nic nie mogę wziąć do ust bo zaraz to zwracam. Ba, nawet wody się napić nie mogę. To boli. Nie lubię chorować. W sumie to chyba nikt nie lubi. A szczególnie na tą niewdzięczną chorobę. Przyszła znikąd. Zaskoczyła mnie. Oczywiście sama cierpieć nie chciałam, więc solidarnie zaraziłam resztę mojej rodzinki. Dzisiaj czuję się już o niebo lepiej. Jestem tylko zmęczona, bo w nocy nie mogę spać. A jak uda mi się wreszcie zasnąć, to po chwili budzą mnie dziwne odgłosy. Na początku myślałam, że to potwory pod moim łóżkiem tak warczą. Jednak wczoraj odkryłam, że to mój brzuch :/ Nudzi mi się bardzo. Niestety mój przyjaciel Miska nie jest zbyt rozmowny. Jedynym wybawieniem są Simsy. Stworzyłam siebie i jem. Tak tylko mogę cokolwiek zjeść. Zaraz idę zrobić kisiel. Ciekawe czy mój organizm będzie na tyle wspaniałomyślny, aby go przyjąć. Nie żeby coś, ale wymiotowanie nie jest fajne. Jest to najgorsza forma wydalania z siebie niepożądanych rzeczy.
A tak poza tym to już za 16 (słownie: szesnaście) dni Pyrkon. Tak bardzo nie mogę się doczekać. Mam tylko nadzieję, że wyrobię się z cosplayem. Powinnam zdążyć. Tak mi się wydaje. Aha i jeszcze nie wiadomo czy peruka dojdzie na czas. Musi dojść. Nie ma wyboru.

środa, 16 marca 2016

Dziś robię nic.

Czy też tak kiedyś mieliście? Przez cały dzień nie robiliście zupełnie nic. Ale tak zupełnie nic. Od rana do wieczora w łóżku, opcjonalnie przed komputerem. Fajnie. Niby tak. Ale nie codziennie. Mi zdarza się to na tyle często, że nawet ta opcja spędzania czasu mi się znudziła. Trochę smutne. Ostatnio nie potrafię zmotywować się do niczego. Jednak czuję że muszę coś zrobić. Cokolwiek. Wyjść na spacer, do kina. Nie no może do kina niekoniecznie.
Piję sobie soczek. Pomidorowy. Od pół roku codziennie wypijam karton soku. I kleje dzikie rapsy, joł (xd). Jeszcze mi się nie znudziło. Jestem ciekawa kiedy w końcu stwierdzę, że jest fuj i przestanę go kupować. Zastanawiam się też ile już kasy poszło na mój cudowny nektar. Ciekawe. Idę to policzyć. A tak à propos to ostatnio jestem z siebie dumna. Co takiego zrobiłam zapytacie. Jestem w gimnazjum. Jakiś czas temu przysiadłam do próbnych zadań maturalnych. Z matematyki. Pam pam pam. Rozszerzonej. Większości nawet nie tykałam paluszkiem, bo nawet nie wiem (teraz już wiem, bo przeczytałam) co to są logarytmy. Jednak geometrię lubię. Przysiadłam do jednego zadanka i stwierdziłam, że je zrobię. Ale to nie tak, że jestem mądra. Po prostu było wyjątkowo łatwe. Gdybym trafiła na nie w jakiś randomowy sposób w życiu nie pomyślałabym, że takie coś można znaleźć na maturze. Rozszerzonej. No ale było. I się podbudowałam dzięki niemu. Stwierdziłam, że jednak potrawię w matmę. No to tyle. Koniec samochwałki. Do jutra.

wtorek, 15 marca 2016

Wypadałoby się przywitać.

Cześć. Jestem zwykłą osóbką. Nie ma we mnie nic nadzwyczajnego. Nie lubię kolorów. Co zresztą widać. Lubię jeść. Teraz jem pyszne grzanki z szynką i serkiem. Nie lubię spać ani słuchać muzyki. Czasami mam problem z dodawaniem i mnożeniem. Czasami też nie potrafię złożyć poprawnego zdania po polsku. Po polsku? Czym jest ta część mowy. Przysłówek? Polsku? Istnieje w ogóle takie słowo. Dziwne jest to bardzo.
Za miesiąc piszę egzaminy. Najgorsze jest to że akurat w tym roku mam największy kryzys. Nie mogę zmusić się do niczego. Uczę się dobrze, ale to tylko dlatego, że wymagam od siebie dużo. To męczy. Chciałabym zmienić coś. W sobie? Niekoniecznie. Otoczenie albo coś w tym stylu. Myślałam o wyprowadzce. Za granice. Do Szkocji na przykład.
Teraz leżę na łóżku i nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Wyjść na długi spacer z psem? Wydaję mi się, że to jest dobry pomysł. Tylko musi mi się chcieć. Chce mi się czy nie. Chyba tak. No dobra to ja idę. Pa.